Autorzy czasami kierują się swoimi prawami, niekoniecznie takimi samymi co odbiorcy. Niekiedy działa to w sposób pozytywny, ale często odbiorcy podchodzą krytycznie lub sceptycznie do tego, jakie zakończenie oferują nam twórcy. Nie zawsze jest to związane z samym autorem, a z trudnościami z którymi się mierzy. Poniżej znajduje się kilka przykładów złych zakończeń.
George R. R. Martin napisał jedną z najlepszych serii fantasy w historii literatury. Serial na podstawie „Pieśni Lodu i Ognia” po wielu latach jest uważany za topowy spośród reszty przedstawicieli gatunku. „Gra o Tron”, czyli adaptacja cyklu poza niektórymi fragmentami była zgodna z fabułą, a w chwili wyczerpania się materiału źródłowego dalsze odcinki trzymały niewiele gorszy poziom. Jednak ostatni sezon był katastrofalny, bombardowany ogromną ilością negatywnych opinii oraz ocen. Co zawiniło? Twórcy serialu bardzo chcieli zakończyć fabułę. Skrócono wątki, które były budowane przez wiele sezonów. Główni bohaterowie, którzy pierwotnie byli istotni dla całej fabuły po prostu zginęli zostawiając wiele niewyjaśnionych kwestii. Dla wielu odbiorców był to ogromny zawód.
Trylogia Mass Effect cieszy się popularnością na rynku gier, jest znana przez osoby, które niekoniecznie gustują w klimatach kosmosu. Przed premierą tej gry komputerowej twórcy zapowiadali wpływ gracza na cała fabułę w rozgrywce. Każda decyzja podjęta przez niego powodowała zmianę zakończenia, które miało finiszować całą trylogię. Fani byli zachwyceni takim rozwiązaniem. Niestety jak w przypadku większości obietnic deweloperów i twórców gier okazało się, że wszystkie planowane założenia nie znajdą się w wersji końcowej. Gracze żyjąc w nieświadomości nie wiedzieli, że zakończenie nie ma nic wspólnego z ich decyzjami tak, jak przez cały czas myśleli. Twórcy spotkali się z niewyobrażalną krytyką, co zmobilizowało ich do wydania specjalnego dodatku z poprawionym zakończeniem.
Gra kooperacyjna, która w dużej mierze opiera się na współpracy obu graczy. Ekran podzielono na dwie części, co sprawiło, że jeden może zobaczyć to co robi drugi. Dla niektórych bardzo problematyczne rozwiązanie, a dla innych był to nostalgiczny powrót do gier sprzed ery internetu, kiedy grało się z parą przed jednym komputerem. Wspólne zmagania kończą się w dość nieoczekiwany sposób. Twórcy gry stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie doprowadzenie do walki pomiędzy graczami. Haczyk jednak polegał na tym, że cała końcowa sekwencja miała polegać na ostrzeliwaniu się zza obiektów. W połączeniu z podziałem ekranu taka walka dla wielu graczy była bez sensu.
Witold Gombrowicz w swoim dziele dosyć nietypowo pożegnał się z czytelnikiem. „Koniec i bomba/A kto czytał, ten trąba!” - tak właśnie kończy on „Ferdydurke”. Dla osoby, która się tego nie spodziewała, może to być bardzo ordynarne i obraźliwe, jednak ma to związek z sytuacją mającą miejsce w życiu autora. Jego służąca Aniela Brzozowska – Łuksiewiczowa miała pomóc Gombrowiczowi w zakończeniu książki, bo on sam nie wiedział, jak ją skończyć. Po chwili zastanowienia kobieta powiedziała tę nietypową frazę, która do dzisiaj zawodzi niektórych czytelników.
Jak można zauważyć w powyższych przykładach, brak czasu, pomysłu oraz chęci wpływa na finisz naszej twórczości. Zgodnie z przytoczonym przeze mnie powiedzeniem bardzo ważne jest, aby odpowiednio pożegnać swojego odbiorcę, by w przyszłości mógł pozytywnie wspominać to w co grał, czytał czy co oglądał. Ma to wręcz ogromne znaczenie.