Windchaser jest pierwszym tytułem niemieckiego studia Chimera Entertainment. Skrótowo mówiąc to niestereotypowo wykonana produkcja, mająca w sobie wiele cech gier taktycznych, strategicznych i małą domieszkę tego co znamy z RPG. Rozgrywka toczy się w baśniowym świecie Ensai, który narodził się na zgliszczach starożytnej, zaawansowanej technologicznie cywilizacji. Wcielamy się w osobę adepta sztuk magicznych - Ioana.
Przez wiele, wiele lat życie w Ensai toczyło się spokojnie a ludzie żyli dostatnio; jednak jak to zwykle bywa, nadeszły złe czasy; po niebie latają pirackie statki a kraj nawiedzają ciągłe wojny na tle religijnym. O takich detalach jak krwawe walki między kupieckimi gildiami nie warto już wspominać :-). Jakby tego wszystkiego było za mało, to starożytne machiny wojenne wyrywały się spod kontroli i zagrażają ludzkości. W tym momencie nadszedł czas, aby Ioan zebrał małą grupkę najemników i wyruszył w niebezpieczną podróż mającą na celu uratowanie świata. I tutaj do akcji wkraczamy właśnie my, zaczynając swoją przygodę z grą. Cała zabawa została podzielona na dwie kampanie, z których każda składa się z kilkunastu misji. Na szczęście cała rozgrywka jest całkiem długa i Windchaser starczy nam na wiecej niż kilka wieczorów. Fabuła została napisana w całkiem niezły sposób a w czasie gry natrafimy też na kilka zaskakujących i ciekawych zwrotów akcji, aczkolwiek sama opowieść nie przykuwa jakoś specjalnie do monitora.
Jak już na początku wspomnieliśmy, w grze dowodzimy grupą najemników. W naszym może znajdować się maksymalnie do czterech osób: 2 głównych bohaterów, mentor oraz żołnierz. Każdy z nich posiada swój poziom doświadczenia, który wzrasta wraz z naszymi postępem w grze. Oprócz tego każda osoba z drużyny posiada tak zwane „POS”, czyli ilość obrażeń zadawanych przez nią na sekundę, żywotność (im większa tym rzecz jasna kompania jest odporniejsza na ciosy) oraz morale. Poszczególni członkowie drużyny mogą też wejść w jeden z kilku specjalnych trybów walki, które zwiększają ich niektóre atrybuty. Na przykład dzięki dyscyplinie nasi bohaterowie będą skuteczniej ranić przeciwników…
Przez wiele, wiele lat życie w Ensai toczyło się spokojnie a ludzie żyli dostatnio; jednak jak to zwykle bywa, nadeszły złe czasy; po niebie latają pirackie statki a kraj nawiedzają ciągłe wojny na tle religijnym. O takich detalach jak krwawe walki między kupieckimi gildiami nie warto już wspominać :-). Jakby tego wszystkiego było za mało, to starożytne machiny wojenne wyrywały się spod kontroli i zagrażają ludzkości. W tym momencie nadszedł czas, aby Ioan zebrał małą grupkę najemników i wyruszył w niebezpieczną podróż mającą na celu uratowanie świata. I tutaj do akcji wkraczamy właśnie my, zaczynając swoją przygodę z grą. Cała zabawa została podzielona na dwie kampanie, z których każda składa się z kilkunastu misji. Na szczęście cała rozgrywka jest całkiem długa i Windchaser starczy nam na wiecej niż kilka wieczorów. Fabuła została napisana w całkiem niezły sposób a w czasie gry natrafimy też na kilka zaskakujących i ciekawych zwrotów akcji, aczkolwiek sama opowieść nie przykuwa jakoś specjalnie do monitora.
Jak już na początku wspomnieliśmy, w grze dowodzimy grupą najemników. W naszym może znajdować się maksymalnie do czterech osób: 2 głównych bohaterów, mentor oraz żołnierz. Każdy z nich posiada swój poziom doświadczenia, który wzrasta wraz z naszymi postępem w grze. Oprócz tego każda osoba z drużyny posiada tak zwane „POS”, czyli ilość obrażeń zadawanych przez nią na sekundę, żywotność (im większa tym rzecz jasna kompania jest odporniejsza na ciosy) oraz morale. Poszczególni członkowie drużyny mogą też wejść w jeden z kilku specjalnych trybów walki, które zwiększają ich niektóre atrybuty. Na przykład dzięki dyscyplinie nasi bohaterowie będą skuteczniej ranić przeciwników…
Przed samą walką wybieramy w panelu drużyny jej dowódcę. Najpierw jednak warto sprawdzić jaki poziom ma przeciwnik oraz jakiego trybu walki używa; np. jeśli posiada chaos należy wybrać postać, która również opanowała tę samą cechę.
Kiedy dochodzi w końcu do pojedynku i walki, cała nasza drużyna walczy razem, wiec jednym słowem sterujemy grupką, a nie oddzielnymi osobami. Walki w grze są naprawdę trudne i trzeba często pokombinować, aby je wygrać. Odpowiednie rozwijanie postaci tutaj sporo pomaga. Bez taktyki i planowania ani rusz !
Tytułowy Windchaser to ogromny statek powietrzny będący główną siedzibą naszej gildii. To w nim regenerują się nasze postacie i odzyskują utraconą energię, można też tutaj rekrutować nowych ludzi a w jego ładowniach magazynowane są zdobyte artefakty (mające ogromne znaczenie w rozgrywce) czy żywność. Znajdziemy też możliwość dającą nam dostęp do różnych ulepszeń samego Windchasera. Owa majestatyczna maszyna może się poruszać jednak tylko po wcześniej zabezpieczonym terenie.
W grze dostępne są też różne budynki, np. wiatrak, dzięki któremu zabezpieczamy określony teren i wówczas poruszamy się po nim już zupełnie swobodnie. Można zająć także na przykład obóz szkoleniowy co pozwoli nam wyszkolić żołnierzy (o ile ich tylko mamy w naszej gildii).
Sama oprawa graficzna prezentuje raczej średni poziom, przynajmniej jak na dzisiejsze standardy. Całość jest utrzymana w miłym, baśniowym klimacie, co bardzo dobrze pasuje do całej rozgrywki. Lokacje, czy postaci też wyglądają nieźle, jednak ich mimika pozostawia wiele do życzenia. Gra posiada przerywniki filmowe stworzone bezpośrednio na jej silniku; jednak w tym wypadku to rozwiązanie wypadło dosyć słabo a moim zdaniem twórcy mogli się nieco bardziej postarać i zrobić specjalne filmiki. W przerywnikach jest bowiem zdecydowanie za dużo nudnego gadania, które w połączeniu z taką sobie grafiką sprawiają czasami dosyć komiczne wrażenie. Jako, że Windchaser jest między innymi strategią, grę obserwujemy z rzutu izometrycznego (lotu ptaka) ale oczywiście możemy obraz przybliżać np. kółkiem myszki.
Oprawa audio należy za to do głównych plusów tej produkcji. Muzyka pojawia się w odpowiednim momencie i doskonale podkreśla klimat całości. Warto też zauważyć, iż gra została w pełni zdubbingowana przez polskiego dystrybutora. Niestety nie można napisać, że wyszło to dobrze, bowiem końcowy efekt jest raczej średni. Aktorzy to mało znane osoby, nie posiadające większego doświadczenia w tej dziedzinie, co po prostu czuć i słychać.
Jak prezentuje się jednak ogólnie Windchaser? Cóż po fabule spodziewałem się czegoś lepszego. Owszem znajdziemy tu kilka ciekawych zwrotów akcji, ale nie jest na tyle wciągająca, by zasługiwać na szczególne wyróżnienie. Grafika również nie prezentuje wysokiego poziomu, moim zdaniem jak na dzisiejsze czasy przedstawia się całkiem średnio. Od razu widać, że to "niskobudżetówka" posiadająca niewykorzystany potencjał. Jeżeli jednak lubicie nieco zwariowane produkcje, mieszające ze sobą kilka gatunków, jeżeli lubicie sporo myślenia i kombinowania, to mogą Wam polecić tą pozycję, ale od razu zaznaczam, że jest to przygoda tylko i wyłącznie na jeden raz. Do Windchasera po prostu za parę tygodni nie będzie się już chciało wrócić…
Tekst powstał we współpracy z serwisem www.swiatgry.pl
Komentarze
Brak komentarzy!
Zostań pierwszą osobą, która doda komentarz.