Fabuła być może nieco infantylna ale nie o to tutaj chodzi. Cała historia w grze to tylko pretekst to wędrowania po mieście i wyrzynania różnych fantastycznie wyglądających stworów. Od samego bowiem początku gry, zostajemy rzuceni w sam środek akcji. I to dosłownie, bowiem wszystko zaczyna się od sceny, w której nasz bohater wyskakuje z samolotu i bez spadochronu ląduje na jednym z Tokijskich wieżowców, gdzie od razu zaczyna się jatka z zombi-podobnymi wrogami. Ledwo ich zabijemy, a pojawia się pierwszy ogromny nieprzyjaciel, którego po kilku ciosach wykańczamy używając systemu QTE, gdzie musimy jak najszybciej wciskać odpowiedni przycisk, aby dobić wroga. I tak w zasadzie wygląda cała gra! Można byłoby pewnie na tym skończyć ten tekst gdyby nie to jak to wszystko się prezentuje w akcji!
Gra bowiem wygląda naprawdę niesamowicie i nie chodzi tutaj wcale o grafikę tylko o samą epickość i dynamikę wszystkich starć oraz pomysłowość scenarzystów. Już po kilkunastu minutach zabawy pojawia się na przykład pierwszy naprawdę ogromny wróg – wielki pająk wielkości kilku pokaźnych domów. Nasz bohater w szalonym tempie, skacząc po ścianach budynków próbuje go dokonić, by w końcu, w nie mniej szalonej walce pokonać, ogromnego gada obcinając mu najpierw nogi a potem tnąc po odwłoku. To co piszę nie oddaje jednak nawet w połowie tego co widzimy w samej grze, która po prostu ma ROZMACH. Każda walka wygląda tutaj naprawdę tak epicko, że w innym tytule mogłaby być spokojcie końcowym i finałowym starciem. Posoka tryska z monitora aż miło, oderwane kończyny fruwają a nasz bohater wymachuje mieczami z prędkością światła. Czasami patrząc na niektóre rzeczy jakie wyczynia nasz Ninja aż na usta cisinie się słowo „WOW”. Bo jak inaczej nazwać walkę na skrzydle lecącego samolotu czy jazdę na motorze po fruwających w powietrzu autobusach albo… nie będziemy Wam psuć przyjemności, powiemy tylko, że ten kto wymyślał choreografię tych walk miał naprawdę duże jajca!
I tak właśnie wygląda tutaj cała zabawa. Na przemian biegamy i walczymy ze zwykłymi zombiakami, potem zwykle mamy scenę jak z wspomnianego wcześniej PoP, w której musimy gdzieś przeskoczyć, przebiec po jakiejś ścianie czy wdrapać się na niedostępną półkę by w końcu zmierzyć się z wielkim bossem, z którym walka przeplatana jest zawsze sekwencjami QTE. Czasami też mamy okazję przejechać się po ulicach miasta w opancerzonym transporterze strzelając do pojawiających się wszędzie wrogów.... Tutaj nawet na chwilę nie będziemy się nudzić, wszystko jest bowiem po brzegi napakowane akcją od której aż trzeszczą klawisze. Same lokacje są niestety raczej podobne do siebie i nie znajdziemy tu niczego specjalnego, zwykle wędrujemy bowiem wśród zniszczonych wieżowców czy przemieszczamy się tunelami metra. Trzeba jednak przyznać, ze cała grafika, chociaż utrzymana w raczej szarych miejskich barwach, jest bardzo ładnie zrobiona i na pewno nie monotonna. Miłe dla oka są szczególnie animacje głównego bohatera w cut-scenkach, które wyglądają jak dobry wschodni film akcji. Cała reszta to już raczej średnio-wysoki poziom; tekstury może trochę straszą słabą jakością, ale na ekranie dzieje się tak dużo i akcja jest tak szybka, że nawet nie mamy czasu podziwiać detali.
Sama walka też zresztą nie potrafi nudzi. Po pierwsze dysponujemy trzema rodzajami broni, z których każdym tłucze się zupełnie inaczej, a do tego dochodzą jeszcze Ninjutsu, czyli umagicznione shurikeny władające mocami żywiołów. Wszystko to daje naprawdę dużo możliwości, tym bardziej ze nasz bohater dysponuje naprawdę pokaźną liczbą ciosów i kombosów. O dziwo, mimo ze miałem okazję zagrać w wersję na PC, sterowanie na klawiaturze nie sprawia nawet większych problemów za co należą się naprawdę wielkie brawa dla twórców. Również i „kolekcjonerzy” znajdą tutaj coś dla siebie. Poziomy są bowiem pełne wszelakiego rodzaju ukrytych zakamarków i skrzyń po rozwalaniu których uzyskujemy rożne bonusy takie jak chociażby dodatkowe zdrowie czy nowe stroje, które można zmieniać pomiędzy misjami. Rozwalając zaś kolejnych wrogów zdobywamy doświadczenie, które można przeznaczyć na ulepszanie broni czy Ninjutsu.
Niestety gra nie ustrzegła się też paru błędów. Początek zabawy wprawdzie naprawdę powala, ale później całość już nieco spuszcza z tonu. Wszystko jest wprawdzie nadal niesamowicie dynamiczne i gramy z non stop otwartą z wrażenia paszczą, ale po prostu twórcy na początku ustawili sobie chyba za wysoką poprzeczkę i pokazali od razu wszystko co było tylko do pokazania. Gdy pokonamy bowiem pierwszego bossa, reszta gry jest już nieco wtórna i sprowadza się raczej do tego samego. Na szczęście jednak sytuację ratują ciągle świeże pomysły i niesamowicie wyglądające sceny walki z kolejnymi wrogami. Przyczepić można się również do liniowości samej rozgrywki, chociaż w takim tytule to raczej nic dziwnego. Największą wada to jednak fabuła - tutaj ona praktycznie nie istnieje. Wiele rzeczy jest mocno naciąganych a w innych momentach kiedy w końcu zaczyna się robić naprawdę ciekawie cała historia jest nagle urywana. Za dużo jest tutaj po prostu nie dokończonych wątków; gdyby twórcy przysiedli nad całą historią nieco dłużej, bardziej rozbudowali postacie ich wzajemne relacje, to mógłby wyjść z tego świetny interaktywny film godny niemalże Oskara.
Bo właśnie tym jest Ninja Blade – niesamowitym, trwającym prawie 10 godzin interaktywnym filmem, w którym sami możemy bierzemy udział. W telewizji czy w kinie takiego nagromadzenia akcji na pewno nie zobaczycie. Matrix się chowa do piwnicy i boi wyjść :-) Gorąco polecamy!
Komentarze